- Muzyka musi być - warknęłam z diabelskim uśmieszkiem na ustach - i tak, będę to robiła już zawsze.
Chłopak westchnął z rozbawieniem i odpalił silnik. Korzystając z
trwającej ciszy, postanowiłam w końcu sprawdzić swój telefon.
Rozchyliłam usta ze zdziwienia, widząc na ekranie 15 nieodebranych
połączeń od mamy, 7 od brata i 11 nieodczytanych wiadomości.
- Joe...?
- Tak? - posłał mi krótkie spojrzenie.
- Jak rodzice wyrzucą mnie z domu, to mogę u ciebie zamieszkać? - uśmiechnęłam się niewinnie.
- Co?
- Podzielimy się obowiązkami na pół, mogę odkurzać i zmywać naczynia, bo gotować się jeszcze nie nauczyłam...
- Yui, co się stało? - zaśmiał się, jednak w jego reakcji można było wyczuć odrobinę niepokoju.
- 15 nieodebranych od mamy, 7 od brata, łącznie 11 nieprzeczytanych
wiadomości, znając życie zaraz zadzwoni tata, ale tego telefonu nie
odbiorę ze strachu - wyrecytowałam.
- Ups.
- Też tak myślę, więc lepiej szybciutko odstaw mnie do domu i zniknij
tak szybko jak się pojawiłeś, bo posypie się deszcz niewygodnych pytań.
Ciuszki wypiorę i zwrócę ci przy najbliższej okazji - oznajmiłam,
chowając telefon z powrotem do kieszeni.
- Nie ma sprawy, na pewno niedługo się zobaczymy - odparł, a kąciki jego ust uniosły się w delikatnym, uroczym uśmiechu.
Po około piętnastu minutach znaleźliśmy się pod moim domem. Pod garażem
zaparkowane było auto rodziców, a światła wewnątrz były zapalone niemal w
każdym pomieszczeniu.
- No to znikam, do zobaczenia - szybko objęłam Joe'ego i wyskoczyłam na
zewnątrz, po czym szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi.
Joe?