Spojrzałam na chłopaka, posyłając mu niewinny uśmieszek.
-Bardzo możliwe, nie narzekaj – mruknęłam, patrząc mu w oczy.
-Jakbym śmiał – zaśmiał się – Chodź do środka.
Wróciliśmy do środka. Złapałam rękę chłopaka, ciągnąc go za sobą w stronę kanapy. Pech chciał jednak, że idąc tyłem, dość szybko podcięła mi nogi, przez co wylądowałam na niej. Pociągnęłam za sobą chłopaka, który śmiejąc się, znalazł się nade mną.
-Brawo – powiedział rozbawiony.
-Jakby tobie nigdy się to nie zdarzyło – odparłam, wywracając oczami.
-Bo nie zdarzyło – zaśmiał się, nachylając jeszcze bardziej do moich ust i składając na nich pocałunek.
Oddałam pocałunek chłopaka i zaplotłam ręce na jego karku. Jego dłonie zaś wkradły się pod moją, jego bluzę. Po dłuższej chwili odkleiliśmy się od siebie. Popatrzyłam na niego.
-Będziesz moją podusią prawda? - spytałam, patrząc na niego błagalnie z lekkim uśmiechem.
-Jak ja mógłbym ci odmówić? - wywrócił oczami.
-Nie mógłbyś – prychnęłam.
Chłopak wstał, kładąc się w tym samym miejscu, co wczoraj. Ponownie się na nim uwaliłam, przytulając go mocno.
-Ale ja cię kocham, nawet jak śmierdzisz fajkami, fuj fuj – oznajmiłam.
-Jakie to szczęście, że zapach fajek tego nie niweluje – westchnął.
-No dokładnie – parsknęłam śmiechem.
Uwielbiałam się przytulać. Jednak jakakolwiek dolegliwość powodowała, że potrzeba i zamiłowanie do tego rosło co najmniej dwukrotnie.
-Hej, Scott, dawno nie piliśmy wina – oznajmiłam.
Chłopak popatrzył na mnie i uniósł brwi.
-Znowu wracamy do alkoholizmu? - zaśmiał się.
-Uderzył cię ktoś kiedyś? - zapytałam, wywracając oczami.
Scott?