Wytknęłam język w jego kierunku i zaczęłam się śmiać.
- Nie boję się ciebie.
- A powinnaś - Joe uniósł brwi. Dostrzegłam, że próbował zachować powagę, ale jego oczy zdradzały wszystko. Wyrwałam się z jego uścisku i zeskoczyłam z łóżka. Podeszłam do okna i otworzyłam je szeroko, zaciągając się chłodnym powietrzem.
- Wiesz co? - zapytałam.
- Co?
- Wyszłabym gdzieś teraz - uśmiechnęłam się przebiegle pod nosem.
- Właśnie topisz się w moich ubraniach plus zaraz spadną ci dresy.
Słysząc jego uwagę, prędko chwyciłam za brzeg spodni, które ledwo trzymały mi się na biodrach, podciągnęłam je i z całej siły zacisnęłam sznurek. Joe, uważnie obserwując moją reakcję, zaczął się śmiać.
- No więc, gdzie byś chciała wyjść w takim stanie? - dokończył.
- Po wódkę - odparłam z powagą - ewentualnie papierosy.
- Nie spodziewałem się, że jesteś taka niegrzeczna - uniósł brwi w geście zaskoczenia.
- Nie jestem niegrzeczna - skrzyżowałam ręce na piersi - po prostu lubię wszystkiego próbować, a używki w małej ilości i raz kiedyś nie robią organizmowi wielkiej krzywdy. Nie jestem uzależniona od żadnej z nich - odwróciłam się tyłem do okna i posłałam chłopakowi niewinny uśmieszek.
- No dobra - przewrócił oczami z rozbawieniem - niech ci będzie. Naprzeciwko mojego domu jest monopolowy. Nie dość, że krasnal, to jeszcze lubuje się w używkach - westchnął teatralnie.
Joe podszedł do szafy i wyciągnął z niej dwie bluzy, z czego jedną podał mi.
Po cichu opuściliśmy mieszkanie, przebiegliśmy przez ulicę i już po chwili znajdowaliśmy się w sklepie.
- No dobra, Joe. Jakie alkohole lubisz najbardziej? - zapytałam, przyglądając się towarowi na półkach. Jakie szczęście, że zawsze trzymałam pieniądze za etui telefonu. Mogłam pozwolić sobie tego wieczoru na moje ulubione whisky, nie obciążając przy tym portfela chłopaka.
Wybieranie alkoholi nie trwało długo. Nim się obejrzałam, w ciszy wracaliśmy do domu. Joe popijał alkohol z butelki, a ja powoli wypalałam papierosa, który jeszcze dodatkowo pozwolił mi zabić wspomnienie dzisiejszej nieprzyjemnej sytuacji.
Joe?