Gdy zjadłam mniej więcej połowę tego ogromnego kebaba, poczułam, że to
już zdecydowanie starczy. To był największy kebab jakiego widziałam i
jadłam w swoim całym życiu.
- Mój mały żołądek się buntuje - stwierdziłam ze smutkiem - nie lubię wyrzucać jedzenia, dzieci w Afryce nie mają co jeść.
- Nie martw się, mogę to zjeść - odparł bez chwili wahania, na co zareagowałam śmiechem.
Gdy pozbyliśmy się dwóch ogromnych kebabów, wpadłam na cudowny pomysł.
- Pobawmy się tutaj! - wykrzyknęłam, zrywając się z ławki i zajmując jedną z huśtawek.
Joe pokręcił głową z niedowierzaniem i dołączył do mnie. Tak jakby plac
zabaw był do 13 roku życia, ale kto by się tym przejmował?
Rozhuśtałam się tak mocno, jak tylko potrafiłam, po czym zeskoczyłam z
siedzenia i wylądowałam na oko dwa metry dalej, przy okazji brudząc się
wilgotnym piaskiem. Chwilę później mój towarzysz zrobił to samo.
Moim kolejnym celem stała się wielka, kręcona zjeżdżalnia. Zioło
trzymało mnie jeszcze odrobinkę, dzięki czemu zjazd był w moim odczuciu
bardzo przyjemnym i rozweselającym doświadczeniem.
- Jejka, ciekawe która godzina - westchnęłam ciężko, czując rosnące z każdą chwilą zmęczenie.
- Druga w nocy, moja droga Juliette Ferrars - odparł. Po tonie jego głosu mogłam wyczytać, że był równie wyczerpany co ja.
- Tak bardzo chce mi się spać, że chyba nie dojdę - wyjąkałam, opadając
na ławce. Wydawała mi się teraz taka wygodna, i pomyśleć, że to tylko
dlatego, że dawała mi możliwość położenia się na niej.
- Nie śpij, wstawaj, odnajdź w sobie te pokłady energii, naśladuj mnie -
wymamrotał, podchodząc do mojego na wpół martwego ciała, po czym
resztkami sił próbował je podnieść.
Przy okazji zdążyłam na chwilę zasnąć, i... miałam bardzo dziwny sen.
Otóż siedziałam na podłodze i piłam kawę, a wokół mnie fruwały piórka.
Później ktoś zaczął krzyczeć coś o papierze i ziemniakach, i że krew
smoka chińskiego nazywa się barszcz...
Ocknęłam się, czując nagłe szarpnięcie. Chłopakowi udało się mnie podnieść.
- Obudziłam się! - wykrzyknęłam tak gwałtownie, że Joe wydał z siebie
krótki jęk przerażenia. Mój towarzysz ostrożnie odstawił mnie na ziemię.
- Zdecydowanie za często mnie nosisz. Wiesz, jaki miałam super sen? -
powiedziałam z entuzjazmem, a całe moje zmęczenie odpłynęło w niepamięć.
- Spałaś zaledwie kilka minut, jak to możliwe, żeby coś ci się przyśniło? - uniósł brwi.
- Nie wiem, ale śniło mi się, że piłam kawę na podłodze, i fruwały
piórka, i krew smoka była barszczem z papieru i ziemniaków...
Nim zdążyłam dokończyć, chłopak zwijał się ze śmiechu. Gdy tylko udało nam się uspokoić, doczłapaliśmy się do mieszkania.
Joe?