Pokręciłem głową z uśmiechem po czym pocałowałem ją. Położyłem
dłonie na jej biodrach, trzymając ją jak najbliżej siebie. Dziewczyna
jakby trochę się rozluźniła, wciąż napierając na moje usta. Przeniosłem
jedną dłoń na jej policzek. Odsunąłem się od niej lekko, wciąż trzymając
ją w objęciach i oparłem czoło o jej. Lashi przymknęła oczy biorą
większy wdech.
-Nie spinaj się tak, mała. Nie zjedzą cię, a
tylko Castiel to palant -powiedziałem całując ją w czoło, gładząc
kciukiem jej policzek. -Zobaczysz nie będzie tak źle... Poza tym będę
cały czas obok ciebie.
-To już brzmi optymistyczniej -powiedziała z lekkim uśmiechem.
-No
od razu lepiej, kotku -rzekłem przyciągając ją do siebie mocniej i
znowu przywierając do jej ust. Rozluźniła trochę uścisk na moich
plecach, wciąż mnie jednak obejmując.
W tym momencie z domu
wypadła kobieta w białej sukience, na pętko poszukująca papierosa po
kieszeni, podczas gdy pod nosem rzucała przeróżne przezwiska w różnych
językach. Lashi przestraszona hałasem chciała odskoczyć, ale
przeszkodziły jej w tym moje ramiona, wciąż oplecione wokół jej ciała.
Widziałem jak na jej twarzy maluje się speszenie, na co uśmiechnąłem się
półgębkiem. Kto by pomyślał, że tak pewna siebie i charakterna
dziewczyna, może wpadać w panikę na myśl o spotkaniu z rodziną chłopaka.
Kobieta stała przed nami z papierosem w zębach i walcząc z papierosem.
Podniosła wzrok i napotkała nasze spojrzenie.
-No ładnie się
to tak przed domem chować, zamiast wejść jak ludzie -rzuciła, po czym
schowała papierosa i podeszła do nas przyciągając mnie do siebie. -Ile
to lat rodziny można nie odwiedzać?!
-Tak mamo, też cię dobrze
widzieć. Całą -powiedziałem przyglądając się jej uważnie, po czym się
puściłem ją i przyciągnąłem bliżej siebie Lashi. -Mamo, to jest Lashiti.
Kobieta uśmiechnęła się szeroko patrząc na mnie z jakimś dziwnym błyskiem. Przeniosła potem spojrzenie na dziewczynę.
-Miło
cię poznać, mówi mi Juliett, a nie pani, bo się czuję od razu dziesięć
lat starzej -powiedziała do niej uśmiechając się zachęcająco. -A teraz
już chodzicie, bo jedzenie kompletnie wystygnie.
-Zaraz
przyjdziemy -powiedziałem, na co przejechała dłonią po moich włosach i
wróciła do budynku. -Chcesz jeszcze chwile poczekać, czy idziemy?
Wzięła
głębszy wdech, po czym pokiwała głową i ruszyła w stronę domu.
Podszedłem do niej i złapałem ją za rękę, aby dodać jej otuchy.
Uśmiechnęła się i ścisnęła ją jeszcze mocniej. Pierwszy raz widziałem ją
taką... zestresowaną. Wsiedliśmy do domu, gdzie od progu przywitały
nas cztery chart perskie, skacząc dokoła nas. Kiedy w końcu udało
przegonić się zwierzaki, udaliśmy się w stronę jadalni, gdzie już
wszyscy siedzieli. Po krótkim przywitaniu i przedstawieniu usiedliśmy do
stołu. Naprzeciwko nas rozsiadł się Castiel i jego bliźniak Alan. Położyłem jedną rękę na kolanie dziewczyny.
Lashiti?