Przyciągnąłem ją do siebie, tak aby leżała na mojej klatce
piersiowej, po czym pocałowałem ją w czoło. Cały wieczór czułem jak
kręci się po łóżku. Przeczuwałem o co może chodzić, w końcu i dla niej, i
dla mnie nie był to prostu dzień. Powroty do bolesnych wspomnień nie są
proste. W końcu nie bez powodu nie chce się do tego wracać. Dwoje ludzi
z popapraną przeszłością, która nie daje im spokoju. Z drugiej strony,
gdy chce się iść na przód to trzeba to zostawić za sobą. Inaczej będzie
się stało w miejscu. A w końcu próbowaliśmy zbudować coś nowego... No
przynajmniej z mojej strony, ale skoro i ona się we mnie zakochała...
-Nie muszę pytać, bo domyślam się o co chodzi -powiedziałem gładząc
jej policzek. -Wiesz co, chyba najwyższy czas, aby zostawić przeszłość
za nami. I tak, wiem -powiedziałem szybko, gdy zobaczyłem jak chce coś
dodać. -Łatwo mówić, ale musimy się z tym uporać.
Dziewczyna przerzuciła nogę przez mój brzuch przyciągając mnie jak
najbliżej siebie i wpijając się w moje usta. Jedną dłonią położyła na
moim karku, a drugą zaczęła jeździć po mojej klatce piersiowej.
Doskonale zdawałem sobie sprawę w którą stronę to zmierza. Miałem
wrażenie, że ucieka od mówienia o tym co czuje jeszcze gorzej ode mnie.
Na tym polu byliśmy bardzo do siebie podobni. Odsunąłem ją lekko od
siebie, nie wypuszczając jej ze swoich ramion.
-Nie musisz mi odpowiadać -powiedziałem uśmiechając się lekko do
niej, czego pewnie i tak nie widziała w panującym w pokoju półmroku.
Jedyne światło pochodziło z okna do którego leżałem tyłem. -I nie musisz
próbować mnie dekoncentrować, bo ja wszystko pamiętam, o co chce się
zapytać. A nie jesteś przedmiotem, aby co chwila mi tu swoim, nie powiem
naprawdę kuszącym ciałem machać. Zrozumiem, jak czegoś nie chcesz mi
powiedzieć, bo sam mam z tym problem po tych paru latach. A nie chcę,
aby nasz związek opierał się tylko na seksie...
-Związek? -Zapytała unosząc się lekko na łokciu, i patrząc na mnie z
jedną uniesioną brwią. Nawet w tym słabym oświetleniu dostrzegłem jej
rumieniec.
-No chyba to najlepsze określenie na to, co jest między nami, nie
uważasz? Bo partnerstwo, nie oddaj... -nie pozwoliła mi dokończyć
ponownie wpijając się w moje usta. Tym razem jednak nie tak nachalnie, a
spokojnie. Oddałem pocałunek przyciągając ją do siebie. -A teraz już
nie myślimy o tym co było, a o tym, że jutro o tej porze będziesz wiele
kilometrów stąd. I z tą myślą grzecznie kładziemy się spać.
Lashiti
kiwnęła głową na potwierdzenie. Ułożyłem się przyciągając ją do siebie,
tak by leżała głową opartą o moją klatkę piersiową. Czułem jeszcze jej
uśmiech, gładząc ją po ramieniu. Leżałem przysłuchując jak jej oddech
się wyrównuje i jak powoli zapada w sen. Dopiero, gdy miałem pewność, że
udała się w objęcia morfeusza i ja zasnąłem.
~~~~
Wpakowałem ostatnią walizkę do bagażnika sporego suva. Shay stała
obok mnie tupiąc zniecierpliwiona i wywracając oczami. Posłałem jej
karcące spojrzenie. Chwila czekania na kogoś to za dużo, ale jak na nią
trzeba czekać godzinę to wszystko gra i tańczy. Niektórzy twierdzą, że
to ja mam paskudny charakter... Dopóki nie poznają mojej siostry. Potem
zmieniają zdanie. Lashi stała jeszcze tłumacząc coś swojej siostrze.
Wiedziałem, że zostawienie Luny nie jest dla niej łatwe, ale zabranie
jej do mojego rodzinnego domu było najgorszym pomysłem. Zbyt blisko
świata, od którego Lashi chciała ją ochronić. Obserwowałem ją spokojnie
doskonale ją rozumiałem, więc dałem jej tyle czasu ile tylko potrzebuje.
A moja siostrzyczka właśnie oberwała kopa, na uspokojenie. Zapakowała
się niezadowolona do samochodu na przednie siedzenie obok kierowcy,
siedząc z miną zezłoszczonego dziecka. W końcu Lashiti pożegnała się z
Luną i podeszła do samochodu. Otworzyłem drzwi wpuszczając ją do środka.
Pomogłem jej wsiąść, po czym sam znalazłem się w samochodzie.
-A gdzie właściwie lecimy? -Zapytała, gdy kierowca ruszył.
-W okolice miasta Faro. Znajduje się prawie nad samym morzem, a plażę mamy coś około stu metrów od domu.
Lashiti?