Pogładziłem ją po ramieniu i pocałowałem w czubek głowy. Cały
mój obecny świat w moich ramionach. Leżałem gapiąc się jeszcze przez jakiś czas
w sufit nie mogąc zasnąć. Starałem się nie kręcić, aby nie budzić Hai. W końcu
udało mi się zasnąć przyciągając ją bliżej siebie. Rano obudziłem się przed
nią. Chociaż raz, gdy tu nocujemy. Spojrzałem na zegarek stający na nocnej
szafce, który wskazywał za piętnaście ósmą. Westchnąłem lekko i spojrzałem na
Hailey śpiącą na mojej klatce piersiowej. Odgarnąłem pasmo jej włosów leżących
na jej policzku. Po ósmej stwierdziłem, że trzeba obudzić dziewczynę, gdyż czekała
nas jeszcze długa podróż (aut. Ta, tylko prawie dwa dni samochodem). Zacząłem
gładzić jej ramię.
-Kochanie ja zdaję sobie sprawę, że dobrze ci się śpi, ale
jeśli chcesz w miarę szybko dojechać do twoich rodziców, to trzeba wstawać –powiedziałem
całując ją w czoło.
Mruknęła coś nie zrozumiałego, okrywając się jeszcze bardziej
kołdrą. Zaśmiałem się na ten widok.
-Dobra ty sobie też, ale twój grzejnik wstaje –zacząłem wstawać,
ale ona zareagowała szybko obejmując mnie w pasie i nie dając się podnieś.
Podniosła głowę patrząc na mnie spod przymrużonych oczu.
-Ale ty marudny jesteś –powiedziała wywracając oczami i
przetarła twarz.-Która godzina?
-Parę minut po ósmej. Wstawaj powoli, a twój nienormalny
facet idzie się trochę ogarnąć –powiedziałem całując ją.
Szybko ogarnąłem się, po czym wróciłem do sypialni, gdzie
zabrałem się za spakowanie reszty rzeczy. Ubrani i gotowi do wyjazdu zeszliśmy na
dół na śniadanie. Marry już była na nogach bawiąc się w najlepsze, jednocześnie
przeszkadzając babci krzątającej się po kuchni. Zjedliśmy szybkie śniadanie po
czym zebraliśmy wszystkie nasze rzeczy, aby zapakować je do samochodu.
Pożegnaliśmy się z domownikami i ruszyliśmy w trasę.
Hailey?