Droga mijała nam w spokoju. Siedziałem obok Lashi odpisując na
wiadomości i prowadząc dyskusję z jednym frajerem, który właśnie
próbował opierdolić mnie na nie małe pieniądze. Żałosne. Moje
poirytowanie wzrastało z każdą minutą rozmów z tym kretynem. W nerwach
nawet nie zauważyłem kiedy zacisnąłem szczękę. Położyłem moją rękę na
udo dziewczyny, ściskając je lekko. Dziewczyna początkowo zaskoczona
rzuciła mi spojrzenie, jednak położyła dłoń na mojej. Myślałem, że chce
ją zabrać, lecz ona jedynie ją ścisnęła. Czując jej ciepło powoli się
uspokajałem. To niesamowite, jak ta dziewczyna na mnie działa. Nie
musiała właściwie nic robić, abym mógł się uspokoić. No i nie
wspominając jak potrafiła w mgnieniu oka sprawić, że jej pragnąłem. A
nasza relacja to miał być tylko seks... Chyba coś nie wyszło. W końcu po
jakimś czasie zatrzymaliśmy się na postój. Moje pokręcone rodzeństwo
porozłaziło się we wszystkie strony, podczas gdy rodzice stali przy ich
samochodzie, kłócąc się czy aby na pewno dobrze jadą. Oparłem się o
samochód naciągając okulary przeciwsłoneczne jeszcze bardziej na nos. Po
chwili przede mną pojawiła się twarz brązowowłosej. Ustała zakładając
ręce na klatkę piersiową i przekręciła głowę na bok.
-Co się dzieje Xav? -Zapytała uważnie mnie obserwując. -I nie kłam,
że nic. Nie jestem ani ślepa, ani tym bardziej głupia. Wiem, że kiedy
robisz takie miny i odpalasz znienawidzonego przez wszystkich Xava, nie
jest dobrze. Mów.
Westchnąłem ciężko, po czym położyłem ręce na jej biodrach
przyciągając ją do siebie. Nie widząc sprzeciwu objąłem ją rękami w
pasie. Chciałem ją pocałować, ale zabrała szybko głowę, patrząc na mnie
nieugiętym wzrokiem.
-Okazało się, że jeden z moich ludzi chyba nie jest do końca
zdecydowany, po czyjej jest stronie -powiedziałem w końcu, wiedząc, że i
tak z nią nie wygram. -Będę musiał się zwinąć na jakiś czas i
posprzątać ten bałagan.
-Chcesz go dorwać i dać mu nauczkę. Prosiłam cię, abyś nie pakował
się w kłopoty, ani byś nikogo nie prowokował... Jesteś gorszy od małego
dziecka- jęknęła zrezygnowana.
-A ty chyba wiesz w co się pakujesz będąc ze mną -mruknąłem
przybliżając się do niej. -Poza tym inaczej było by nudno, koteczku-
powiedziałem łącząc swoje wargi z jej. -Ale i tak ze mną nie pójdziesz
-dodałem szybko wiedząc, że zaraz zacznie się wykłócać o to. -Zostaniesz
z Alanem. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało, a wiem że nie
mogę wszystkim ufać.
Wywróciła oczami, ale nie dyskutowała tylko przyciągnęła mnie bliżej
siebie łącząc nasz usta. Bez zastanowienia oddałem pieszczotę
pogłębiając ją. Położyła ręce na mój kark jak zwykle drażniąc go.
Mruknąłem z zadowoleniem, zjeżdżając jedną dłonią na jej pośladek i
ściskając go. Jęknęła jednocześnie drażniąc niby przypadkiem moje
krocze, na co aż wstrzymałem oddech. A to mała cholera. W odpowiedzi
zrobiła jedynie nie winną minkę, przygryzając seksownie wargę. No cóż
jej mała prowokacja zdecydowanie działała, a jej efekty zaczynały być
coraz bardziej widoczne przez moje spodnie.
-Kotku, może twoje podniecenie jest w miarę łatwe do ukrycia, ale
moje już niekoniecznie -powiedziałem, na co ta uśmiechnęła się
zwycięsko. -A w dodatku jeszcze moment, to nie wytrzymam i przelecę cię
na masce tego samochodu, nie patrząc ile osób sobie popatrzy -mruknąłem
jej do ucha.
-A może mi dokładnie o to chodzi -powiedziała unosząc brew. -Wiesz,
można by było trochę urozmaicić nasze zabawy... Panie -jęknęła
przygryzając jednocześnie płatek ucha.
Doskonale wiedziała jak bardzo to na mnie działa, w jej wykonaniu.
Mała, wredna prowokatorka. Rozejrzałem się jedynie dokoła, czy nikt nam
się nie przygląda. Całe szczęście nikt na nas nie zwracał uwagi.
-Ty mała żmijko -mruknąłem. -Co do urozmaicenia jestem jak
najbardziej za, ale nie przy tym składzie... No chyba, że uda nam się im
umknąć... No i oczywiście muszę najpierw załatwić swoje sprawy. A
potem... Zobaczymy gdzie i co się da zrobić. A puki co ruszamy dalej
-dodałem widząc, że się zbierają i cmoknąłem ją krótko w usta.
Siedziałem przecierając ręce ręcznikiem. Ostatnią godzinę spędziłem
na patrzeniu jak moi ludzie obijali temu zdradzieckiemu chujowi pyska,
aby dowiedzieć się dla kogo właściwie pracuje. Niestety jeśli chce się
coś zrobić, to trzeba samemu ruszyć dupę. To co trzeba było przyznać to
to, że skurwysyn faktycznie nie pisnął ani słowa. Przejrzałem się w
pobliskim lustrze, czy aby na pewno nie upaprałem się jego krwią.
Przechodząc obok tego ścierwa prychnąłem i już miałem wychodzić, gdy
usłyszałem jeszcze.
-Myślisz Ravenwood, że uda ci się ochronić tą małą sukę? -Zaśmiał się
plując krwią. -On jest gotowy zrobić wszystko by cię zniszczyć, więc
myślisz że jej nie ruszy? Jeszcze znajdzie moment, gdy zaboli cię to
najbardziej...
Przystałem zerkając na niego kątem oka.
-Język już mu się nie przyda -powiedziałem do chłopaków stojących pod
ścianą. -Z resztą możecie się nim jeszcze pobawić i pozbyć się go. Już
nam się nie przyda -dodałem po czym szybko wyszedłem z pomieszczenia.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem szybko w stronę zatłoczonej plaży. W
końcu udało mi się znaleźć w miarę dobre miejsce do zaparkowania w
cieniu. Zamknąłem samochód i ruszyłem na poszukiwania dziewczyny. W
końcu w udało mi się znaleźć moją ślicznotkę w tym tłumie. Stała
rozmawiając o czymś z Alanem. Podszedłem do niej od tyłu, po czym
objąłem ją kładąc głowę na ramieniu.
-Hej mała, co taka dziewczyna jak ty robi na tak nudnej zabawie -mruknąłem jej do ucha całując jej szyję.
-Radzę panu się odsunąć, ponieważ mój partner bywa dość porywczy. Może się mu nie spodobać, że pan stoi tak blisko.
-Zaryzykuję -powiedziałem odwracając ją w swoim kierunku. -Mam nadzieję, że nie zanudziłaś się beze mnie.
Lashiti?