Podniosłem się z kanapy leniwym ruchem, odkładając książkę na pobliski
stolik. Zbliżała się osiemnasta godzina dnia, który jest chyba ulubionym
dniem każdego pracującego człowieka. Piątek. Dla mnie również był to
najlepszy czas, gdyż każdy po trudnym tygodniu chciał się rozerwać, więc
gdzie się wybierał? Oczywiście do klubów, co oznaczało nie mały zysk.
Złapałem smycz, którą zapiąłem ją Joker'owi, aby wyprowadzić go jeszcze
przed moim wyjściem. Szybka runda dokoła bloku, podczas której zapaliłem
papierosa. Nic tak człowieka nie odpręża niż dym papierosowy. Wróciłem
do mieszkania, gdzie spuściłem psa, sprawdzając czy ma pełne miski.
Złapałem kluczyki od samochodu i ruszyłem do klubu. Wchodząc kiwnąłem do
ochroniarza udając się się prosto do mojego biura. Rozsiadłem się
wygodnie w fotelu przeglądając stertę papierów na biurku, w tym
odpowiedzi na ogłoszenie w sprawie pracy. Od czasu do czasu wyglądałem,
jak się ma sytuacja w klubie, wiedząc, że spokój w końcu musi zostać
zakłócony.. W końcu koło dwudziestej drugiej rozległo się pukanie i
przyszedł Mack.
-Słuchaj mógłbyś pomóc? Nie dajemy już rady z Ronem -powiedział drapiąc się po głowie.
-Aż taki ruch? -Zdziwiłem się podnosząc wzrok znad przelewów.
-Aż tak... Chyba cały akademik się wybrał świętować -mruknął.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu po czym podniosłem się podwijając
rękawy. Wyszedłem za chłopakiem i ruszyłem w stronę tłumu przy barze.
Faktycznie, wyglądało na to, że sporo ludzi postanowiło tego dnia
zaszaleć i uczcić zdane egzaminy. Biorąc pod uwagę, że za parę minut
skończy się mecz na pobliskim stadionie jesteśmy w głębokiej dupie.
Stanąłem za barem przyjmując zamówienia. W pewnym momencie do baru
podeszła jakaś blond włosa dziewczyna.
-Nieletnich nie obsługujemy -podziałem zanim cokolwiek zdążyła powiedzieć.
-Oj nie wygłupiaj się -powiedziała racząc mnie nie winnym uśmiechem.
-Jakoś nikt nigdy na to nie zwraca uwagi. Poza tym ja jestem
pełnoletnia.
W tym momencie przede mnie, a dziewczynę wpadł Ron. Poinformował mnie,
że jakiś koleś chce się ze mną widzieć. Spojrzałem na mężczyznę
stojącego przy schodach prowadzących do mojego biura. Kiwnąłem głową i
odszedłem zostawiając po drodze ścierkę. Był to miejscowy diler, a
jednocześnie mój dobry znajomy. Jak zwykle szukał meliny do handlu...
Chociaż właśnie wyszedł po odsiedzeniu wyroku za kradzież, a nie za posiadanie i handel prochami. Ten to nie lubi spokoju w życiu.
Pogadaliśmy chwilę, aż udzieliłem mu zgodę na handel za klubem, nie na
widoku, zastrzegając, że w razie czego nie będę mu ratować dupy. W końcu
wyszedłem z biura i ruszyłem w stronę wyjścia w celu zapalenia, aż tu
nagle coś zwróciło moją uwagę. Zauważyłem tę dziewczynę,
którą napastował sporo większy od niej facet. Nachalnie i za wszelką cenę próbował
ją pocałować przyszpilając ją do ściany. Niestety mała, nie miała na
tyle siły by mu uciec. Ruszyłem w ich stronę i odciągnąłem go od niej.
-Nie widzisz, że dziewczyna nie jest tobą zainteresowana? -Warknąłem do niego. Biła od niego spora woń alkoholu.
-Po prostu nie wie co traci -odparł próbując wyrwać ramię.
-Panu już dziękujemy. Rick -zawołałem do przechodzącego niedaleko ochroniarza- pokaż panu gdzie jest wyjście.
Mężczyzna zaciągnął go w stronę wyjścia. Odwróciłem się do dziewczyny.
-Nic ci nie zrobił?
Dziewczyno?