Kiedy staliśmy w samym centrum wesołego miasteczka widziałem błysk w
oczach dziewczyny i nie były to tylko odbijające się światła.
-Jak dziecko – zaśmiałem się, obejmując ją i przyciągając w swoje ramiona.
-Chodźmy na tamtą kolejkę za tobą – zawołała.
Odwróciłem się za siebie i zobaczyłem sporą kolejkę. Westchnąłem cicho i
pociągnąłem za sobą dziewczynę. Spędziliśmy tam co najmniej dwie
godziny. Było naprawdę fajnie, szczerze mówiąc nie pamiętam, kiedy
ostatnio byłem w tego typu miejscu. W końcu udaliśmy się w drogę
powrotną do samochodu.
-Wsiądź sobie, a ja jeszcze zapalę – oznajmiłem, otwierając dziewczynie drzwi pojazdu.
Oparłem się o bok samochodu, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów i
zapalniczkę. Wyjąłem jedną z fajek i wsadziłem sobie do ust, po czym
schowałem pudełeczko z powrotem do kieszeni. To samo zrobiłem z
zapalniczką, gdy tylko podpaliłem papierosa. Zaciągnąłem się dymem i
kątem oka spojrzałem na dziewczynę, która siedząc w samochodzie, robiła
coś w telefonie.
-Tak właściwie to czemu palisz? - spytała nagle.
-Tak jakoś – wzruszyłem ramionami, rzucając niedopałek na ziemię i depcząc go.
Wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik, po czym ruszyliśmy. Od dobrych
kilku minut wydawało mi się, że ktoś za nami jedzie. Było to trochę
niepokojące.
-Widzisz może twarz kierowcy auta za nami? - spytałem nagle.
-Niezbyt, jest ciemno, ale wydaję mi się, że to jakiś murzyn – oznajmiła.
-Chol.era, jesteś zapięta? - zapytałem.
-Oczywi… -zaczęła, ale nie dane było jej skończyć.
-To się trzymaj -mruknąłem, przerywając jej.
Dodałem gazu, wyprzedzając kilka kolejnych samochodów, auto za nami
ciągle dotrzymywało nam kroku, chol.era, dlaczego teraz? Kątem oka
spojrzałem na dziewczynę, która jak wmurowana gapiła się w drogę przed
nami. Jechaliśmy coraz szybciej, skręcając w różne uliczki,
przejeżdżając na czerwonych światłach, aby zgubić jadącego za nami
faceta. Kilka razy prawie rozjechaliśmy ludzi przechodzących przez
ulicę, ale to nie było teraz ważne.
-Tyler, o co chodzi?- spytała niepewnym głosem.
-Spokojnie mała – powiedziałem, wykonując gwałtowny skręt, w wyniku którego prawie torebka spadła jej z kolan.
-Jak mam być spokojna, kiedy pędzisz jak nienormalny, a ja nie wiem co się dzieje – zawołała.
-Błagam cię, nie teraz – warknąłem, wyjeżdżając z miasta i wyjeżdżając na autostradę, gdzie prędkość wzrosła jeszcze bardziej.
Postanowiłem, że powrót do miasta nie jest dziś najrozsądniejszym pomysłem.
-Jedziemy do Trenton, tam przenocujemy, jutro wrócimy –
oznajmiłem,ponownie dodając gazu, auta usuwały się nam z drogi z
zawrotną prędkością, z zadowoleniem zauważyłem, że jakieś auto zajechało
naszemu towarzyszowi drogę, pozwoliło mi to na zwiększenie dzielącej
nas odległości. Udało mi się zjechać kolejnym zjazdem, a on chyba tego
nie zauważył, na szczęście. Jechaliśmy teraz bocznymi drogami, już nieco
spokojniej, jednak dalej nerwowo spoglądałem w lusterka.
-Masz może ładowarkę? - spytała, to były jedyne słowa jakie z siebie wykrztusiła w ciągu ostatnich dziesięciu minut.
- W schowku przed tobą – powiedziałem.
-Widzę, że nie tylko ładowarkę tu masz – mruknęła niepewnie, patrząc na pistolet, który tam trzymałem.
Na śmierć zapomniałem, że tam leżał.
-W mojej pracy trzeba być gotowym na wszystko – odparłem.
Isabella?