-O, wstałaś. - Powiedział Tyler.
Spojrzałam na chłopaka, który wlepiał we mnie swoje piękne patrzały.
-Jak długo tu siedzisz? - Zapytałam.
-Przyjechałem przed dziewiątą. - Odpowiedział dość szybko.
-Lekarz mówił, że jutro będę mogła wyjść. - Powiedziałam zadowolona
kładąc swoją dłoń na jego. - Masz strasznie zimne ręce. - Dodałam po
chwili.
-Taki mój urok. - Blondyn wzruszył ramionami. - Przyjadę po ciebie.
Tylko jeśli jeszcze raz postanowisz spieprzyć przede mną pod auto to już
cię zostawię na tej ulicy na pastwę losu… - Rzekł nadzwyczaj poważnie.
Spojrzałam na chłopaka i przez chwilę siedziałam w ciszy. Chyba już do
końca życia będę czuć się wina. To wszystko przeze mnie i nic tego nie
zmieni. Dziwię się tylko, że mnie nie zostawił. Na myśl o tym,
uśmiechnęłam się lekko i po prostu wtuliłam w Tylera. Tak bardzo
brakowało mi kogoś do kogo mogłabym się przytulić.
Obiecaj mi, że już nic sobie nie zrobisz. - Powiedział.
-Obiecuję. - Odpowiedziałam bez większego problemu.
Wystarczy mi już wbiegania pod samochody, zdecydowanie.
-Nigdy nie przypuszczałam, że w zaledwie kilkanaście dni tyle zmieni się w moim życiu.
-Co masz na myśli? - Zapytał, gładząc mnie po głowie.
-Wbiegłam pod samochód, jakiś facet się na mnie rzucił... - Zaczęłam.
-No i poznałam ciebie. - Posłałam mu szczery uśmiech, który po chwili
został odwzajemniony.
~~~
Nim się obejrzałam, była godzina piętnasta. Jakim cudem ja się pytam? Te
cztery godziny minęły, jak dziesięć minut. Rozmowa z Tylerem to była
czysta przyjemność, nie dość, że spędziłam miło czas, to jeszcze się o
nim sporo dowiedziałam. Jak ja się cieszę, że go poznałam. Nie
przypominam sobie, abym kiedykolwiek miała z kimś tak dobry kontakt, jak
z tym uroczym blondasem. Może wyjazd do Nowego Yorku nie był takim złym
pomysłem. Teraz dopiero zrozumiałam, jaka byłam głupia, gdy chciałam
wrócić do rodzinnego miasteczka. Westchnęłam głośno na myśl o tym, gdzie
mogłabym teraz być gdyby nie Tyler. Spojrzałam na drzwi, które powoli
się otworzyły, a do pomieszczenia wszedł chłopak. Podobno musiał coś
załatwić, ale wolałam nie pytać, na chwilę obecną wystarczy mi tych
nowych informacji. Miejsce obok łóżka szpitalnego ponownie zostało
zajęte, przez tego samego osobnika, co rano. Zauważyłem grymas na twarzy
blondyna, który po chwili się odezwał.
-Muszę jechać. Mam coś ważnego do zrobienia. Przyjadę po ciebie jutro tak jak obiecałem. - Powiedział.
Powoli podniósł się ze stołka, lecz nim opuścił salę, zatrzymałam go.
-Tyler ja... - Zaczęłam. -Chciałam Cię przeprosić.
-Za co? - Wydawał się bardziej zaskoczony, niż zazwyczaj, gdy zaczynałam gadać głupoty.
-Za wczoraj... no wiesz... - Nie mogłam wydusić z siebie tego kluczowego
słowa. -Za... pocałunek. Zrozumiem, jeżeli będziesz zły, czy coś...
zapewne masz dziewczynę, a ja to wszystko zniszczę... - Już sama siebie
nie rozumiałam.
Spuściłam wzrok na swoje stopy i czekałam jedynie na odpowiedź.
Tyler?
Jakie piękne masło maślane w niektórych momentach mmm