Wszedłem do mieszkania, ściągnąłem kurtkę po czym udałem się
do salonu, gdzie siedziała Hailey. Siedziała patrząc na mnie oczekująco z
uniesioną brwią. Podszedłem do niej całując ją po przelotnie i rozsiadłem się
obok niej na kanapie, a po chwili na moich kolanach rozgościł się kot.
-I jak? -Zapytała ponaglającym tonem. -Spotkałeś się z nią?
Spojrzałem na nią i przyciągnąłem ją do siebie, obejmując ją
ramieniem.
-Tak i ustaliliśmy już jakieś wstępne postanowienia. W
wielkim skrócie w razie jakichkolwiek problemów ma się do mnie odzywać. A potem
zobaczymy co nam z tego wyjdzie.
Hai wyprostowała się i spojrzała na mnie podejrzliwie.
-A nie boisz się, że ta franca będzie to wykorzystywać, że
jesteś na każde jej skinienie? –Powiedziała zaplatając ręce na piersiach.
-Może i tak, co nie zmienia faktu, że poprzestawiało się jej
w tym łbie. Wiesz, że nie miała mnie zamiaru poinformować o tym, że jest w
ciąży. I wiem co chcesz teraz powiedzieć –dodałem szybko widząc, że chce coś
dodać. –Może i było by wszystkim łatwiej, ale nie było by to fair. Zmieniając
temat, co porabiała moja niewyżyta ślicznotka?
Dziewczyna w bardzo dorosły
sposób pokazała mi język, po czym wtuliła się w mój bok.
-Spakowała się na wyjazd i
przygotowałam sobie ciuchy na podróż. Z resztą ty teraz powinieneś spakować
swoje i powinniśmy się zbierać. Zostawiałam ci miejsce w walizce.
-Miło-zaśmiałem się po czym
dostałem z łokcia w bok.
Poszedłem do sypialni, gdzie
wybrałem ubrania, które chce zabrać ze sobą i dopakowałem do walizki. Zjedliśmy
jeszcze szybkie drugie śniadanie, po czym zebrałem rzeczy zwierzaków. Moja
babcia nakazała przywieść je do niej, skoro po wizycie do niej wybieramy się do
rodziców Hai. Ogarnęliśmy się i wyszliśmy z mieszkania, wcześniej upewniając
się, że wszystko powyłączaliśmy. Wsiedliśmy do auta po krótkiej wymianie zdań,
czytaj kłótni, o to kto powinien prowadzić, aż w końcu stanęło na tym, że ja
prowadzę.
Hailey?